poniedziałek, 11 lutego 2013

Wracajmy.


Waga po lewej jest z wczoraj, dziś się nie ważyłam. Dziewczyny, zaliczyłam już wszystkie cele, nawet z nawiązką. Czuję się dobrze, to było mi potrzebne.

Ale teraz czas powoli wrócić do normalności.

Wczoraj zjadłam cztery posiłki: jajecznicę z ciemnym chlebem, rosół, jabłko i kanapkę ‘zdrówkę’ czyli z wszystkim zdrowym z lodówki. Dziś kasza manna z łyżką kakao, trochę kapusty kiszonej. Potem będzie rosół part II i jbłka zapiekane z activią naturalną.

Staram się jak najwięcej ćwiczyć, przecież muszę tą wagę utrzymać. W wakacje muszę zlecieć do 48 kg.

Staram się tak nie przejmować, nie liczę kalorii, to by mnie tylko zdołowało i przygnębiło. A nie chcę na razie szaleć z dietami, nie mogę. Ana jest cudowna, ale popsuła moją relację z rodzicami, pochłonęła tyle łez, stresu, strachu.

Będę się ważyć co tydzień. Najbliższe w sobotę. Trochę się boję, bo znając siebie wiem, że jak zobaczę gram więcej, popadnę w depresję.

Zaczęły mi się ferie. Mimo że w kwietniu egzaminy, chciałabym już poczuć wiosnę.

I to chyba tyle.