sobota, 11 maja 2013

14. Wracam do formy i uczę się oddychać.

Nie pisałam dość długo, ale postanowiłam sobie, że opowiem coś, gdy waga poleci.
Po milionie komplikacji, nerwów, kombinacji, stresu, płaczu, zaciskania zębów dziś na wadze 46,8 kg. Czyli oficjalnie mam niedowagę.

Zjadłam kolację. To naprawdę wielki postęp, mimo że dla większości osób kolacja jest czymś najzupełniej normalnym. Zrobiłam sobie coś w rodzaju deseru - brzoskwiniową jogobellę light połączyłam z borówkami amerykańskimi, miodowymi kółeczkami i pokrojonym jabłkiem. Grzecznie zjadłam i poszłam na rolki.
Kapuśniaczek sączył się z mętnych chmur, starając się przeszkodzić mi w jeździe, ale nie zrezygnowałam i równą godzinkę spędziłam na zewnątrz.

Karotko, masz absolutną rację, której nie mam prawa podważyć. Ważenie się codziennie jest bezsensowne.
Nie będę tego robić. Bo boję się, że znów wszystko zacznie się od nowa.

Dziś wpadłam na (chyba) całkiem dobry pomysł. Niedługo (z pomocą Irinki, która nie raczyła dodać mojego bloga na swoją listę a jednocześnie jest moją najlepszą przyjaciółką i bezgranicznie ją kocham) będziecie widzieć jego realizację :)

Uczę się oddychać, czyli staram się zachować pozory normalności. Ale nic nie odchodzi tak po prostu.
Tak naprawdę nie liczę na poprawę.

wszystko do naprawienia, wszystko można zacząć na nowo albo od końca.

2 komentarze:

  1. Masz rację, powinnaś mnie zbesztać, nie dodałam Cię na listę :o
    Gratuluję wagi? Nawet nie wiem co powiedzieć. Miało być dobrze. A jak będzie?

    Kocham,
    I.

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś dla mnie prawdziwą thispiracją ;3
    może dodasz jakieś swoje zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń