poniedziałek, 13 maja 2013

15. Złote myśli/ czy kiedyś będzie lepiej?

Zgodnie z postanowieniem nie ważyłam się od soboty. Chcę zapamiętać ten wynik na długi, długi czas i nie martwić się nowym - większym.
Ostatecznie postanawiam ściąć włosy. Co z tego, że sięgają mi za piersi i zapuszczałam je z dwa lata, kiedy i tak praktycznie nigdy nie chodzę w rozpuszczonych. Wypadają mi garściami, więc ryzyko zostawienia  po sobie pukla mojego DNA niebezpiecznie wzrosło. Pewnie, wiem, że ścięcie nic tu nie da, ale będę miała z nimi mniej do roboty. Zamierzam zostawić sobie takie zakrywające obojczyki, dla porównania Selena Gomez, która chyba już się przeterminowała:



Właśnie o taką długość mi chodzi. Ale jeśli ścięcie, to dopiero po komersie, a najlepiej w wakacje.
O ile do tego czasu nie zostanę łysa.

Zaczęłam od takiego błahego tematu, a na głowie mam o wiele trudniejsze sprawy. Po pierwsze - dziś dostaliśmy hasła i identyfikatory do elektronicznej rekrutacji, która mnie przeraża. Akurat kiedy będę musiała drukować podanie, zepsuła mi się moja zwariowana drukarka. Ciekawa jestem, kiedy to rodziców dotrze, że potrzebuję sprawnego sprzętu.
Wczoraj znów pokłóciłam się z mamą o mniej niż głupotę. Zaraz potem dopadają mnie paskudne wyrzuty sumienia, a ona... wydaje się taka niewzruszona. Jakby kłótnia ze mną była równie nieważna jak deszcz za oknem, kiedy nie idzie do pracy.
Smutno mi, czuję na sobie ogromny ciężar, jakby wszyscy dookoła zrzucali na mnie swoje problemy, myśląc 'załatwisz to, nie?'. Też potrzebuję, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział, że wszystko będzie kiedyś w idealnej harmonii, a moim jedynym zmartwieniem będzie wybranie najciekawszego filmu w kinie.
Dziś rano pogoda popsuła mi plany i do szkoły zawiózł mnie tata. W samochodzie spytał, czy dobrze się czuję (co, nie będę kryć, odrobinę mnie skonsternowało). Całą pięciominutową jazdę w powietrzu dało się czuć jego oskarżycielskie myśli i słowa, które chce powiedzieć, ale nie jest pewny, jak je dobrać, żeby najtrafniej mnie zranić.
Ale najwyraźniej nie zdążył. Ostatni zakręt i byliśmy na miejscu. Życząc mu przyjemnego dnia, zatrzasnęłam drzwi i pierwszy raz od dłuższego czasu dziękowałam Bogu, że widzę przed sobą szkołę.
Z powrotem podjechała po mnie mama. Wsiadłam do auta i się jej przyjrzałam.
Miętowe paznokcie, modny strój, szminka, guma do żucia. Byłam pewna, że w tamtej chwili wygląda młodziej ode mnie - całej na czarno, z posępną miną i mętnym wzrokiem, ześlizgującym się po mokrych drzewach. Zapytała, dlaczego się nie odzywam. No właśnie, dlaczego? Sama nie wiem. Boję się czegokolwiek powiedzieć, bo wciąż coś w moim mówieniu ci przeszkadza. Chyba ja ci przeszkadzam. Chyba w ogóle przeszkadzam sama sobie.

I właściwie to chyba tyle. Otworzyłam sobie książkę z przysłowiami i wypadło na Emersona.

Dowodem wysokiego wykształcenia jest umiejętność mówienia 
o rzeczach największych w sposób najprostszy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz