środa, 19 grudnia 2012

14.


Kiedy suszę włosy, myślę o jakiś ważnych sprawach. Zgadnijcie, o czym myślę od kilkunastu dni? Tak. Dokładnie o tym, o czym myślą Motylki większość czasu.

Doszłam do kilku wniosków. Po pierwsze, piszę do Was zbyt zwięźle. Nie powinnam w sobie tłumić tych wszystkich emocji, a tutaj pisać “jest okej” albo “mogło być lepiej, ale nie narzekam”. Ale jest tyle spraw, przez które psychicznie umieram.

Po drugie, oprócz całego życia z aną powinnam też zmienić swoją psychikę. Wychodzi na to, że jestem w stosunku do innych, głupich suk za dobra. Nie mogę zamykać się w sobie. I nie, nie zamierzam tu pisać o szkole. Tylko o emocjach. Emocjeemocjeemocje.

Dziś byłam bardzo głodna, bardzo głodna. Miałam ochotę zjeść dużą słodką bułkę z serem/dżemem/makiem i popić to gorącym mlekiem 3,2%.

To byłoby pyszne. Nie bądź głupia. I tak masz tłustą dupę. Ogarnij się. To trucizna.

Ale przecież i tak nie miałam w szkole pieniędzy.

Jestem przybita. Na dłuższą metę się męczę, ale wierzę w satysfakcję. Po jutrze znów ważenie. Jeśli z rana dopadnie mnie motywacja ze strony wagi, nie tknę niczego na Wigilii. Bo nie mogę. Bo to nie jest dla mnie.

Bo mam być idealna, a nie tylko normalna.

Bilans.

kanapka ta-co-wczoraj - 150 kcal.
herbata z malinami (gardło) - 30 kcal.
wafel ryżowy - 38 kcal
zupa pomidorowa z makaronem, zjadłam 3/4 miski - 250 kcal
herbata z malinami - 30 kcal
Razem: 498 kcal.

Gorzej. Ale to przez herbatę. Trudno, naszpikowałam się lekami, najwyżej umrę na Jasełkach. Piękna śmierć, majestatyczna.

Jutro zupa/ naleśniki. Nie, nie zjem naleśników. Nie zjem dżemu. Nie. Nie. Nie.

Bez względu na to, jak byłoby to dobre.

Tak bardzo chciałabym ważyć mało. Mniej. Tak bardzo potrzebuję any. Nie przypuszczałam, że to potoczy się tak szybko. Ale tak. Macie rację. Każdy prędzej czy później do niej wraca. Już nigdy nie ucieknę. Nie chcę uciekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz