piątek, 21 grudnia 2012

16.


eraz mam nieodwołalnie i bezsprzecznie wolne. Cudownie.

Jestem głupią suką, wczoraj rozmawiałam z mamą. Mam te pieprzone wyrzuty sumienia, jakbym nie mogła wytrzymać, aż pewnego dnia ona przeprosi. Wyrzuciłam z siebie całą frustrację, a skończyło się na wyjaśnieniu, że po prostu martwi się moim niejedzeniem.

Wyląduję w szpitalu, zmarnuję życie, nie będę potrafiła tego zatrzymać.

I przez to całe gadanie miałam okropny koszmar. Śniło mi się, że byłam anorektyczką, bardzo chciałam jeść, ale nie potrafiłam, chciałam wrócić do normalnego świata, ale było za późno. Obudziłam się zlana potem. Nie, nie skomentuję tego.

Tak, owszem, dziś była wigilia klasowa. Szczerze życzyłam prawie wszystkim zdrowia, spełnienia, miłości, dobrego liceum. Potem sama sobie życzyłam idealnej wagi i szczęścia. Tego nikt mi nie życzył.

Bilans, bo muszę iść ubierać choinkę i postarać się omijać temat (nie)jedzenia.

kanapka - 150 kcal
herbata - 20 kcal (blah)
mała pomarańcza - 80 kcal (- 70 kcal, szybki spacer do domu 25 minut)
herbata z miodem (jedna łyżeczka, na przyszłość pół) - 40 kcal
zupa, chyba kapuśniak - 270 kcal
aż się boję, że znów coś mi wcisną - x
Razem: 490 kcal. Dużo, przez herbatę.

I na koniec najlepsze.

Waga: 56,9 kg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz