niedziela, 23 grudnia 2012

18.


Jestem dziś szczęśliwa. Nie. Nie jestem szczęśliwa. Po prostu chwilowo nie jestem smutna. To przecież różnica.

Ale na pewno jestem zadowolona, że spacerowałam dziś półtorej godziny. Dodatkowo godzina stania na mrozie na mszy, oczywiście sama, i może to głupie, ale tak wolę, wtedy mogę przeanalizować sobie wszystko. Za i przeciw każdego problemu. Za i przeciw any. Ale bądźmy szczerzy, to i tak jest już bez znaczenia.

Pomogłam mamie bez wojny. Czy to możliwe? Najwyraźniej tak. Zrobiłam makówki i właściwie to by było na tyle. Mieszając całą tą mamałygę chwilami nie myślałam o jedzeniu. W podświadomości mam już zakodowane, że i tak tego nie zjem. Z tą myślą jakoś lepiej mi się oddycha. Potrafię się najeść zapachem, widokiem. I tyle mi starczy.

Bilans:

kanapka z serem, bez masła - 150 kcal
jogurt naturalny z musli owocowym - 110 + 140 = 250 kcal
rosół - 270 kcal
herbata zielona x3 - 6 kcal
Łącznie: 676 kcal.

Nie, to nie koniec.

Spacer: 676-260= 416 kcal

Ogólnie powinnam być usatysfakcjonowana. Ale zawsze czuję, że mogłam zrobić coś lepiej. Mama dosłownie wymusiła na mnie ten jogurt, trudno. Wolę nawet nie myśleć, że do końca dnia nie mogę nic zjeść. Równe 6 godzin, świetnie. Ale postaram się. Przecież muszę.

Mam taki problem, że kiedy już wejdę na blog, nie wiem, co powinnam napisać.

Bransoletkę kupiłam w małym sklepie ze sztuczną biżuterią, rzemyk kosztuje 1 zł, a zawieszka ze srebra ok. 30 - 50 zł.

Całuję Was xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz