niedziela, 9 grudnia 2012

4.


Cześć :)

Napisałam do tylu dziewczyn, a żadna się nie odzywa. Szkoda, głupio pisać dla samej siebie, ale i tak w pewien sposób pomaga.

Wczoraj już nie wytrzymałam i mimo kończącego się okresu, końca dnia, zważyłam się. Nie liczyłam na wiele, w końcu po całym dniu, sporym śniadaniu, obiedzie, łyżce serka białego liczyłam na jakąś motywację - np. powrót do starej wagi. Wskazała 59,7 kg. Nie wierzyłam. Gapiłam się w wyświetlacz i szczerzyłam.

Dziś rano, po śniadaniu (!) znów się sprawdziłam. Równiutkie 59 kg. Niesamowite uczucie, nareszcie zeszłam z tej paskudnej “6”. Mam nadzieję, że w takim tempie dojdę przed świętami do celu I.

Dzisiejszy jadłospis (właściwie to zjadłam już wszystko przewidziane na cały dzień, mhm, świetnie)

kanapka z szynką i sałatą - 250 kcal
herbata zielona - 2 kcal (tak, bez cukru, sukces)
dwa gryzy tosta i jedna rodzynka w czekoladzie - 30 kcal (może mniej, może więcej, nie wiem, ale to przez mamę, bo jak nie chciałam tych tłustych tostów, prawie się popłakała)
2 chochle rosołu i łyżka makaronu, 3 kawałki gotowanego mięsa - 280 kcal
herbata zielona - 2 kcal
Łącznie: 564 kcal, w zaokrągleniu 570.

Myślę, że coś jeszcze zjem, może banana, ale dopiero, kiedy będę naprawdę głodna. Ogólnie jestem zadowolona, wczoraj zrobiłam 100 brzuszków, dziś postaram się to powtórzyć i wdrożyć takie ćwiczenia w plan dnia.

xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz